środa, 3 lutego 2016

Nowy koszmar

Mój koszmar przerodził się w zupełnie coś innego. Nie mogłam w nocy spać, przewracałam się z boku na bok, wstałam praktycznie zmęczona. Taki stan rzeczy trwał już od pewnego momentu. Nawet moja cholerna herbatka ziołowa nie pomagała uspokoić myśli... ale od jakiegoś czasu coś uległo zmianie. Mój koszmar nie wywoływał we mnie już tylko strachu... Ale ostatnio częściej zdarza mi się płakać przez sen. Płakać... I często się budzę zalana łzami. Przewracam się na drugi bok i dalej płaczę... Nie walczę już. Łzy same spływają mi po policzkach. Prawie bezgłośnie duszę się.
Zamykając oczy widzę twarz dziecka. Dziewczynki... Ma brązowe, może ciemny blond, włosy, piękne duże oczy i patrzy na mnie z taką miłością z jaką tylko dziecko może patrzeć. Nieświadome otaczającego go okrucieństwa i bólu. Patrzy, jest ślicznie ubrana. Łapie mnie za rękę i mówi do mnie "Chodź mamusiu". Idę spokojnie dając się jej prowadzić. Jest taka szczęśliwa... Zatrzymuję ją na chwilę i mówię "Kocham Cię", a ona w odpowiedzi przytula mnie i szeptem wypowiada "Ja Ciebie też"
Nie mogę pojąć tego, że tak bardzo bym chciała mieć taką dziewczynkę. Zawsze uważałam, że będę okropną matką, nie potrafiącą w pełni kochać... A teraz wydaje mi się, że bez tej miłości jestem nikim. Nie cierpię dzieci, ale im częściej widzę małe dziewczynki na przystanku nie mogę oderwać od nich wzroku. Za każdym razem łzy cisną mi się do oczu, kiedy zdaję sobie sprawę, że nigdy nie będę mieć dzieci. Nie, nie... nie ze względów biologicznych, ale... nigdy nie będę mieć faceta. A samotne macierzyństwo nie jest spełnieniem moich marzeń.
Ten koszmar nie znika, tkwi w mojej głowie codziennie. A zegar tyka...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz