niedziela, 30 marca 2014

Krótko, ale treściwie.

Chcę się wyciąć już z tego życia. Nie mogę patrzeć na tą zieloną kropkę. Nie mogę widzieć, że jesteś dostępny. Bo tak boli to, że jesteś, a nie piszesz. Ja nie potrafię Ci wybaczyć tych drobnych, prozaicznie nic nie znaczących słów. Nikt prócz mojej bardzo dobrej koleżanki nie zna powodu takiego rychłego zerwania świetnego kontaktu. Nie mogę ścierpieć jak coś tam starasz się pisać, a ja chowam urazę. Nie chcę byś się litował.
Chcę oderwać tą kartę i zacząć żyć na nowo. Kiedy ja nie potrafię. Bo ilekroć jest dobrze, Ty w wspomnieniach powracasz niczym huragan i wywracasz w moim sercu wszystko. Chcę zapomnieć o tych małych aczkolwiek cudownych chwilach. O zapachu Twoich perfum i cudownym połączeniu.

Chcę usunąć się w cień na wieki. Odejść z tego świata. Nie mogę ścierpieć kolejnych dni spędzonych w domu na bezsensownym wpatrywaniu się w pustą przestrzeń. Każdy krok robiony przeze mnie jest robiony źle. Świat nie jest dla mnie przychylny.
Przyjaciół takowych nie posiadam, a wiecznie odnoszę wrażenie, że ktoś ze mną przebywa tylko temu, że się lituje nade mną. Nie wiem co mam począć z tą moją samotnością.
To życie tak boli, a świat tak zakręca. Nie wiem czemu, ale nie pasuję do tego świata...
Zbyt wrażliwa na cierpienie, zbyt młoda na umieranie, zbyt poważna na zabawę.


czwartek, 20 marca 2014

Oświęcim

Tytuł tak jednoznaczny, tak bardzo wiadomo o co chodzi.
Ostatnio z moją klasą pojechaliśmy na ostatnią wycieczkę klasową. Co prawda to prawda... wyjazd do obozu koncentracyjnego do Oświęcimia nazwać wycieczką nie można. Bo wycieczka ma skojarzenia przyjemne, miłe, pełne śmiechu no i innych ciekawych rzeczy. Natomiast ten wyjazd do takich najprzyjemniejszych nie należał.
Bądź co bądź zawsze mnie fascynowała tematyka obozów koncentracyjnych i różnych takich. Brzmi to jak słowa maniaka, ale to jest naprawdę interesujący temat. Bo co najbardziej przerażające to zawsze mnie zaciekawi.
Wracając do głównego tematu. Przyjazd do Oświęcimia zawsze jest taką próbą naszej wrażliwości, tego jak podchodzimy do miejsca masowego mordu i terroru. Chodzenie między blokami w Auschwitz I wprowadza nostalgię i mimo słyszenia głosu przewodnika w słuchawkach, człowiek jak by nie patrzeć odrywa się od rzeczywistości. Wszech obecne skupienie i odbijające się od ścian milczenie doprowadziło by niejednego do szału. Dlatego tak wielu nie chce tam jeździć. Ma koszmary, spać nie mogą czy też po prostu obóz ten wprowadza w ich serca strach. Przechadzając się między poszczególnymi budynkami, oglądając wystawy i przyglądając się zdjęciom czy też nagromadzonym przedmiotom, człowiek zdaje sobie sprawę jakie miał cholerne szczęście, że żyje w czasach w których można żyć. Mimo wszech obecnego, polskiego, wrodzonego narzekania należy pamiętać, że mamy tą możliwość życia w wolnym kraju. Wolnym od obozów koncentracyjnych, wolnym od terroru, wolnym od wojny. Choć taka sposobność ma wiele krajów, to jednak są takie miejsca na świecie, gdzie ta wojna jest nadal toczona. I o tym nie należy zapomnieć.

Mimo moich dziwnych fascynacji wyjazdy do Oświęcimia, pokazują mi, że należy o historii pamiętać. I choć  większe wrażenie na mnie jako na dziwnym człowieku, robi widok Auschwitz II Birkenau, to murowane bloki dają podobne wrażenie. Paradoksalne jak bardzo człowiek potrafi się w takich miejscach zmienić. Jak bardzo człowiek potrafi uszanować miejsce masowego mordu. Zwiedzaniu takowych towarzyszyła cisza mącona jedynie głosem przewodnika. Nawet powrót autokarem trwał w ciszy i spokoju. Nie wiem czy to przez zmęczenie kilku godzinnym zwiedzaniem czy też wprowadzonym zeń nastrojem.
Ludziom pomordowanym w takich obozach jak Auschwitz należy się pamięć i oddanie czci. Oni nie mieli wyboru - żyć czy nie. Ktoś inny decydował o ich losie. Ktoś inny zamieniał ich życie w piekło. Wielu tego nie przeżyło, a tym którzy przeżyli należy się dozgonny podziw za to, że potrafią mówić o najgorszym okresie w ich życiu.

piątek, 14 marca 2014

Przerażająca wizja



Ta wizja narodziła się około roku temu, pod wpływem niezbyt ciekawych wydarzeń. Zaznaczam, że jest to tylko i wyłącznie moja wizja artystyczna. Pisana tak a nie inaczej, bez zbędnych opisów i przydługich dialogów. Enjoy




Idąc ciemną ulicą cała zalana łzami spotykam ciemną postać z zasłoniętą twarzą. W ręce mam żyletkę - tak na wszelki wypadek. Ciemna postać skierowana w moją stronę wyciąga rękę. Chwila wahania i ujmuję jego zimną, przerażającą dłoń. Po chwili jestem w piekle. Widzę cierpienie ludzi, to bijące gorąco. Odwracam twarz do ciemnej postaci. Ona ściąga kaptur i ukazuje mi się twarz szatana. Uśmiecha się złośliwie, nie rozumiejąc nic otwieram usta by zapytać, ale żaden głos się nie wydostaje.
Szatan: Widzisz to? (wskazuje ręką na całe piekło) To coś co Cię czeka jeśli skończysz ze sobą. Chcesz tego?
Moje usta ponownie otwierają się by coś powiedzieć, ale znowu nie mogę.
Szatan: Wiem, że nie chcesz konkretnie tego. Chcesz spokoju (złośliwy uśmiech przenika jego oblicze) Pokażę Ci samobójców.
Po chwili trzymając jego już rozgrzaną, palącą rękę przeskakujemy do miejsca samobójców. Przerażające cierpienie, wołanie o pomoc uderza w moje jeszcze bijące serce. Nikt żywy nigdy tu nie był, ja jestem pierwsza.

Podbiega do mnie młoda dziewczyna, szatan jej nie odsuwa, pozwala na rozmowę.
Samobójczyni: Byłam młoda, popełniłam samobójstwo gdy mój chłopak umarł z powodu choroby. Chciałam być z nim, a trafiłam TU. On jest tam (wskazuje na górę, czyściec chyba), a ja TU… I dalej nie jestem z nim… (krwawe łzy zalewają jej oczy, dostała batem i wróciła do pracy)
Cofam się przerażona… Uderzam plecami w starszego mężczyznę. Na moje oko ma około 40 lat.
Samobójca: Zabiłem się gdy straciłem rodzinę, dzieci, dom i pracę. Żona zostawiła mnie po tym jak straciłem pracę w wielkiej, upadającej firmie. Zabrała dzieci, a ja wylądowałem pod mostem. Zacząłem pić. Potem się powiesiłem. I trafiłem TU. (wyciąga rękę by mnie przyciągnąć do siebie, a ja uciekam)
Nagle wokół mnie pojawiają się tysiące samobójców. W głowie słyszę każde ich słowo. Staram się krzyczeć, ale nie daję rady. Żaden dźwięk nie wychodzi z moich ust. Szatan chwyta mnie brutalnie za ramię i wyciąga odpychając te cierpiące dusze. Gdy znajdujemy się na górce skąd widać wszystko zaczynam płakać. Patrzę zapłakanymi oczami w jego stronę. Uśmiecha się do mnie złośliwie.
Szatan: Widzisz z jakich powodów ludzie się zabijają? To są prawdziwe powody… A Twój powód?
Chwila milczenia, chcę mu odpowiedzieć, ale on był szybszy.
Szatan: To, że on Cię nie kocha? Że tak naprawdę nie jesteś dla niego ważna? (dosadność jego słów zabolało mnie bardziej niż jakiekolwiek kreski na ręce) Bo nie widzi, że zależy Ci tylko na nim? HAHAHAHAHA

Szatan wybuchł przerażającym śmiechem szaleńca. Przeraziłam się i padłam na kolana. Podniosłam oczy i widzę triumf wymalowany na jego obliczu. Pytam się w myślach czemu mi to pokazuje. A on uśmiecha się jeszcze bardziej złośliwie.
Szatan: Bo nie chcę takiego nieudacznika jak Ty w tym oto piekle. (wskazuje ręką na poszczególne partie piekła) Choć dodatkowe ręce się tu przydadzą, to TY (wskazuje palcem na miejsce gdzie powinno być serce) masz za dobre serce.
Zapadło milczenie, przeplatane z odgłosem bicza przyspieszającego pracę dusz. Wpatruję się w szatana nie wiedząc co mam pomyśleć, co zrobić. Szatan kiwa głową na postać za mną. Odwracam się momentalnie i widzę Śmierć. Patrzy na mnie swoimi pustymi oczodołami. W jego kościstych ustach wykrywam złośliwy uśmiech. To dobry przyjaciel Szatana.
Śmierć: Widzę, przyjacielu, że masz tu JĄ.
Szatan: Dokładnie. Wiem, że już z nią kiedyś rozmawiałeś.
Śmierć: Ooo tak. Namawiałem ją do samobójstwa, ale wiem, że jej nie chcesz.
Patrzę z przerażeniem to na jednego to na drugiego, ciągle klęcząc na podłodze i niewiele rozumiejąc.
Szatan: Nie chcę… Chyba, że… Zniszczysz jej serce.
Klęczałam jak zamurowana. Oboje się do mnie złośliwie uśmiechnęli. Zamknęłam oczy po czym otwierając je zorientowałam się, że znowu jestem na drodze na której go spotkałam.


Podnosząc się z ziemi zorientowałam się, że dalej jest noc. Przerażona tym co widziałam chciałam wyrzucić żyletkę. Jednakże ona nie chciała odczepić się ode mnie.
Przerażona tym zdarzeniem zaczęłam biec w stronę domu. Tak biegłam i biegłam, i zdałam sobie sprawę, że im szybciej biegnę tym bardziej się oddalam.

Stanęłam śmiertelnie wstrząśnięta tym wszystkim. Usłyszałam gdzieś spośród drzew szyderczy śmiech Szatana. Zauważyłam pod jednym z dębów Śmierć patrzącą na mnie i oblizującą kościste wargi. Widziałam, że to ich sprawka. Usiadłam na drodze patrząc w ich stronę. Nie przerażał mnie ich widok, jednakże wiedziałam, że nie chcą mnie z dobrym sercem. Byłam ciekawa co wymyślą. I tu nagle zdałam sobie sprawę co tak naprawdę zrobiłam wychodząc z domu. Zabiłam go… Zabiłam ojca… Nie mogąc wytrzymać jego kłótni i uderzenia mnie… Zabiłam go siedząc z nim sam na sam… Zanim matka przyjdzie… Przeraziłam się… Usłyszałam krzyk dobiegający z mojego domu. Popatrzałam na tą dwójkę. Ich uśmiech był większy. Wstałam i odwróciłam się w stronę domu.
Śmierć: Zrób to! (Śmierć wstała i zaczęła do mnie podchodzić) Zrób to! On Cię nie kocha, nie zależy mu, matka Cię znienawidzi, skończysz w więzieniu, zabij się zanim to się stanie!
 Śmierć stanęła z mojej prawej strony, szatan z lewej. Poczułam zimną rękę Śmierci na swojej prawej dłoni. Jak zahipnotyzowana poddawałam się temu co on każe mi robić. Poczułam inną zimną dłoń na swoim lewym barku. Pomimo ubrań czułam chłód. Szatan mocniej zacisnął dłoń, a Śmierć pomagała robić cięcie wzdłuż ręki, nie w poprzek. Zamknęłam oczy i odchyliłam głowę do tyłu. Czując mocniej zaciskającą się dłoń na barku wydałam ostatnie tchnienie. I wpadłam w ciemność, i znalazłam się w piekle…



sobota, 8 marca 2014

Kilka mrocznych słów

Wstajesz rano. Robisz codzienne czynności związane z przygotowaniem się do pracy lub uczelni. Nie przejmujesz się niczym. Nic Cię nie rusza, uśmiechasz się, pokazujesz, że masz naprawdę cudowne życie. W rozmowach ze starymi znajomymi opowiadasz jak to dobrze się układa, że pomimo braku drugiej połówki jesteś najszczęśliwszą osobą na świecie. Chodzisz na imprezy i się bawisz, cieszysz się z życia, które masz. Wracasz do mieszkania. Otwierasz drzwi i głucha cisza uderza w Ciebie niczym piorun. Nikt Cię nie wita, nikt nie cieszy się z Twojego powrotu. Wchodzisz, siadasz na kanapie i zdejmujesz maskę. Przecierasz oczy i walczysz ze łzami. Maska, którą widzą znajomi nie ma swojego zastosowania w pustym mieszkaniu, gdzie jedyną żywą duszą jesteś TY. Uświadamiasz sobie jakie Twoje życie jest chujowe. Że nic z tego co opowiadasz znajomym nie jest prawdą, że uśmiech, którym obdarowujesz cały świat jest sztuczny, że tak naprawdę dla Ciebie nie ma znaczenia czy jeszcze żyjesz, czy nie. Życie skończyło się dla Ciebie w chwili, gdy Twoje uczucia zostały zmieszane z błotem i pozostawione rozkładowi. Nie potrafisz ufać ludziom, a obdarowanie kogokolwiek uczuciami jest dla Ciebie trudne. Nie wierzysz w poprawę życia, w to, że kiedyś wszystko się zmieni. Jesteś samotny. Wstajesz z miejsca w którym siedzisz i kierujesz się po jedyną według Ciebie właściwą drogę - Drogę śmierci. Sposobów masz wiele do wyboru. Tabletki + alkohol, przecięcie żył, powieszenie, wyskoczenie z wysokiego budynku itp. Wybierasz najmniej bolesny sposób - tabletki. Ostatni raz patrzysz w swoje odbicie i zastanawiasz się. Myślisz czy jest jeszcze po co żyć? Migawki wspomnień przesuwają się niczym cień. W tym momencie masz jedynie złe wspomnienia w głowie. Kolejny raz walczysz ze łzami, gdy wspominasz swoją ukochaną osobę. Kochasz tą osobę dalej choć wiesz, że nic z tego. Nie potrafisz zamknąć tego rozdziału, który tak diametralnie odcisnął piętno na Twoim życiu. Tym razem łez nie powstrzymujesz. Zaczynasz płakać… Nikt nie usłyszy płaczu, nikt też nie znajdzie szybko Twojego ciała. Wiesz, że nie mają szans Cię uratować. Wtedy robisz ostateczny krok. Bierzesz dużą ilość tabletek, połykasz je popijając znacznie większą ilością alkoholu… I tak wiesz, że to koniec… Idziesz się położyć na łóżku, zasypiasz. Budzisz się po tamtej stronie… Trafiasz do piekła wraz z innymi samobójcami. Czujesz ukojenie, spokój i wiesz, że po tej stronie, nawet w piekle, jest Ci lepiej… Po kilku dniach odnajdują Twoje ciało. Twoja rodzina organizuje pogrzeb. Twoi rodzice nie mogą dojść do siebie po utracie ukochanego dziecka. Wszyscy zastanawiają się, dlaczego tak musiało się stać. Co skłoniło Cię do tego czynu? Nikt nigdy nie pozna odpowiedzi, nikt nie dowie się co się działo w Twojej głowie przez te kilka-kilkanaście pieprzonych lat. Pogrzeb jest skromny, kilku znajomych, rodzina. Masz ładny, lecz nie kosztowny grób. Po kilku latach grób ten jest zarośnięty. Rodzina, znajomi, wszyscy o Tobie zapomnieli. Nikt nie odwiedza już grobu, jedynie w święto zmarłych przychodzi rodzina zapalić jeden znicz, bo wypada tak zrobić, gdy zmarło ich dziecko. Nie ma już Ciebie, nie ma problemu… Jednak jeden znicz świeci się ciągle na Twoim grobie. Ktoś przychodzi, ktoś pamięta, ktoś tęskni za Twoją osobą, ktoś kogo bardzo zraniłeś gasząc światło swojej duszy. Ale kto to jest? Tego się już nie dowiesz, możesz się jedynie domyślać.

wtorek, 4 marca 2014

Bezsilność

Siedzę sama, zamknięta w czterech ścianach swojego pokoju. Wpatruję się tępo w ekran i wewnątrz ogarnia mnie to potworne uczucie bezsilności i pustki. Uczucie, które nawet na dobrą sprawę trudno opisać. W takich momentach nie wiesz co ze sobą zrobić, czy w ogóle jest sens ruszania się z miejsca? Dlatego ciągle siedzisz i wpatrujesz się w ekran licząc na choć trochę lepsze "wirtualne" życie.
Wpatrując się w swoje oczy widzę jedynie strach i nieufność. Te ciągle szkliste, prawie zapłakane oczy wskazują na jedno, że cierpię. Oczy są odzwierciedleniem duszy, więc jaka jest moja dusza? Zapłakana? Poraniona? Czy też już jej dawno nie ma? Ten mój zdystansowany wzrok, zdecydowanie odstrasza większość ludzi do znajomości ze mną. Ale czy ja potrzebuję pseudo znajomych? Pseudo przyjaciół?
Dawno przestałam ufać ludziom. Ze wszystkich istot na ziemi ludzie są najokrutniejsi. Chamstwo i brak tolerancji przysłania wielu zdrowy rozsądek, który powinien górować nad wszystkim. Samotna wśród tłumu  przechodzę obok innych, przyglądając się im jak by z boku. Robię wszystko by mnie nie zauważyli, bo nie chcę znowu cierpieć. Ludzie okazali się zbyt okrutni, a ja jestem zbyt wrażliwa na okrucieństwo.
W moim życiu króluje jedno przekonanie, że dawno przegrałam swoje życie. Żyjąc w nadziei iż mój los się odmieni, zatracam się we własnym odrębnym świecie. Dla wielu wydaję się dziwna, inni mnie nie lubią, jeszcze inni nie zwracają uwagi. Wolę jak nie zwracają uwagi. Nienawidzę być na świeczniku, oceniana i obserwowana przez innych. I chyba temu nie mam wielkiego szczęścia w miłości. Nie ufam facetom, a moja  niska samoocena wprowadziłaby nie jednego do grobu.
Jestem samotna i samotna pozostanę. Nigdy nie będę gwiazdą, a jeśli cokolwiek w życiu osiągnę to będzie  mój wielki, życiowy sukces.

"Są ta­cy, którzy uciekają od cierpienia miłości. Kocha­li, za­wiedli się i nie chcą już ni­kogo kochać, ni­komu służyć, ni­komu pomagać. Ta­ka samotność jest straszna, bo człowiek uciekając od miłości, ucieka od sa­mego życia. Za­myka się w sobie" ks. Jan Twardowski


Dziś krótko, bo i moje myśli są zbyt nieskładne by je ze sobą złączyć.

niedziela, 2 marca 2014

Trudne początki

Te pierwsze słowa zawsze są najtrudniejsze. Bo przecież jak zacząć by zaciekawić? Co napisać by czytelnik po pierwszych dwóch słowach nie rzucił tym i przestał czytać? Łudzę się, że ktoś mimo wszystkiego to przeczyta. Co chcę osiągnąć pisząc bloga? Sama nie wiem. Jakaś taka chęć pisania tego co może dotykać nie tylko mnie, ale wielu ludzi w podobnym wieku. Moje myśli bywają chaotyczne a mimo to przy większym zaangażowaniu szarych komórek da się odgadnąć o co mi chodzi. Choć staram się zbytnio nie mieszać.
Może na początek parę słów o mnie, gdyż bądź co bądź to co będę pisać jest ściśle powiązane z moim charakterem z tym jak wszystko przeżywam. Więc tak... Jestem zwykłą, szarą myszką, która na co dzień marzy o tym by nikt nie zwracał na mnie uwagi. Żyję obok wszystkich jak by z boku przyglądając się biegowi zdarzeń. Wszystko w moim patrzeniu na świat ukształtował mój jakże skomplikowany charakter. Nieśmiała, nie wyróżniająca się niczym z tłumu młoda kobieta. Tak, kobieta. Za dwa miesiące skończę pewien etap w życiu, a po wakacjach rozpocznę nowy, jeszcze bardziej zakręcony okres życia. Mam nadzieję, że domyślacie się o co chodzi.



Co więcej można o mnie rzec. Cóż... Przeszłam wiele trudnych momentów w swoim życiu i zapewne jeszcze trudniejsze przejdę niebawem. Jednakże moja historia wpisuje się w pewien schemat: zwykła dziewczyna, pewien chłopak, miłość nieszczęśliwa. To było jak pamięcią sięgam w 2010 roku. To był najbardziej kluczowy moment w moim zmienianiu patrzenia na świat. Drugi kluczowy moment to rok 2013, a właściwie pierwsza połowa tamtego roku, kiedy to zrobiłam coś, czego nie powinnam. Lecz właściwie nie czas teraz by to omawiać. Może kiedyś najdzie mnie ochota i czas na myślenie o tym.


Ostatnio na naszym popularnym jakże portalu społecznościowym, jakim jest Facebook, znalazłam interesującą stronę. A interesującą w tym znaczeniu, że miała ciekawy tytuł, który brzmiał: "Przejebane być wrażliwym" Ile w tym jest prawdy? Z mojego punktu widzenia jest to najszczersza prawda. Bo przecież być wrażliwym oznacza dużo problemów. Każde zranienie przez chłopaka, każde niewłaściwie słowo przeciw Tobie i pękasz. Ulatuje z Ciebie coś czego nie potrafisz określić. Mimo, że to tylko słowo, mimo, że to przecież tak niewiele i zwykłego śmiertelnika by nie zraniło, to Ty czujesz jak bardzo Cię to dotyka. Wiem, bo sama coś takiego często przechodzę. Ty się uśmiechasz, udajesz, że przecież to tylko taki żart, to jednak w głębi duszy Cię to dotyka. Ale pocieszę Cię mój drogi czytelniku, że jeśli czujesz to co wyżej opisałam to wiedz, iż nie tylko Ty tak masz. Rozejrzyj się, a może jednak ktoś obok Ciebie jest tak samo wrażliwy?

sobota, 1 marca 2014

Pierwsze kroki i wprowadzenie

Hej.
Właściwie nie wiem, jak prowadzić bloga więc zdaję się na swoją intuicję. Po pierwsze założyłam to po to by spełnić kiedyś swój cel za który postawiłam sobie założenie bloga. Właściwie pomysł miałam od zawsze, a najlepsze pomysły zawsze pisze życie. Cóż... Nie oszukujmy się niewielu to będzie czytać :(
Anyway od dwóch lat jak pamięcią sięgam, piszę to co mnie spotyka, co wpływa na mnie i co okropnie zmienia moje oblicze jako człowieka. Jednakże piszę to tylko i wyłącznie dla siebie, ewentualnie mam dwoje czytelników. Pisanie jest uspokajające.
Ups zeszłam trochę z tematu...
Po drugie chcę tu poruszać różne kwestie, miłości, marzeń itp. Ale również kwestię codzienności spotykającą mnie - rozpoczynającą za niedługo nowy etap w swoim życiu. Poznacie mnie od różnych stron i twarzy jakie potrafię pokazać. Będę tu również wstawiać fragmenty z tzw. "Wizyty u psychologa/psychiatry", gdyż taka forma wyrażania swoich emocji pasuje mi najbardziej.
Cóż na tyle wystarczy. Enjoy :)