piątek, 14 marca 2014

Przerażająca wizja



Ta wizja narodziła się około roku temu, pod wpływem niezbyt ciekawych wydarzeń. Zaznaczam, że jest to tylko i wyłącznie moja wizja artystyczna. Pisana tak a nie inaczej, bez zbędnych opisów i przydługich dialogów. Enjoy




Idąc ciemną ulicą cała zalana łzami spotykam ciemną postać z zasłoniętą twarzą. W ręce mam żyletkę - tak na wszelki wypadek. Ciemna postać skierowana w moją stronę wyciąga rękę. Chwila wahania i ujmuję jego zimną, przerażającą dłoń. Po chwili jestem w piekle. Widzę cierpienie ludzi, to bijące gorąco. Odwracam twarz do ciemnej postaci. Ona ściąga kaptur i ukazuje mi się twarz szatana. Uśmiecha się złośliwie, nie rozumiejąc nic otwieram usta by zapytać, ale żaden głos się nie wydostaje.
Szatan: Widzisz to? (wskazuje ręką na całe piekło) To coś co Cię czeka jeśli skończysz ze sobą. Chcesz tego?
Moje usta ponownie otwierają się by coś powiedzieć, ale znowu nie mogę.
Szatan: Wiem, że nie chcesz konkretnie tego. Chcesz spokoju (złośliwy uśmiech przenika jego oblicze) Pokażę Ci samobójców.
Po chwili trzymając jego już rozgrzaną, palącą rękę przeskakujemy do miejsca samobójców. Przerażające cierpienie, wołanie o pomoc uderza w moje jeszcze bijące serce. Nikt żywy nigdy tu nie był, ja jestem pierwsza.

Podbiega do mnie młoda dziewczyna, szatan jej nie odsuwa, pozwala na rozmowę.
Samobójczyni: Byłam młoda, popełniłam samobójstwo gdy mój chłopak umarł z powodu choroby. Chciałam być z nim, a trafiłam TU. On jest tam (wskazuje na górę, czyściec chyba), a ja TU… I dalej nie jestem z nim… (krwawe łzy zalewają jej oczy, dostała batem i wróciła do pracy)
Cofam się przerażona… Uderzam plecami w starszego mężczyznę. Na moje oko ma około 40 lat.
Samobójca: Zabiłem się gdy straciłem rodzinę, dzieci, dom i pracę. Żona zostawiła mnie po tym jak straciłem pracę w wielkiej, upadającej firmie. Zabrała dzieci, a ja wylądowałem pod mostem. Zacząłem pić. Potem się powiesiłem. I trafiłem TU. (wyciąga rękę by mnie przyciągnąć do siebie, a ja uciekam)
Nagle wokół mnie pojawiają się tysiące samobójców. W głowie słyszę każde ich słowo. Staram się krzyczeć, ale nie daję rady. Żaden dźwięk nie wychodzi z moich ust. Szatan chwyta mnie brutalnie za ramię i wyciąga odpychając te cierpiące dusze. Gdy znajdujemy się na górce skąd widać wszystko zaczynam płakać. Patrzę zapłakanymi oczami w jego stronę. Uśmiecha się do mnie złośliwie.
Szatan: Widzisz z jakich powodów ludzie się zabijają? To są prawdziwe powody… A Twój powód?
Chwila milczenia, chcę mu odpowiedzieć, ale on był szybszy.
Szatan: To, że on Cię nie kocha? Że tak naprawdę nie jesteś dla niego ważna? (dosadność jego słów zabolało mnie bardziej niż jakiekolwiek kreski na ręce) Bo nie widzi, że zależy Ci tylko na nim? HAHAHAHAHA

Szatan wybuchł przerażającym śmiechem szaleńca. Przeraziłam się i padłam na kolana. Podniosłam oczy i widzę triumf wymalowany na jego obliczu. Pytam się w myślach czemu mi to pokazuje. A on uśmiecha się jeszcze bardziej złośliwie.
Szatan: Bo nie chcę takiego nieudacznika jak Ty w tym oto piekle. (wskazuje ręką na poszczególne partie piekła) Choć dodatkowe ręce się tu przydadzą, to TY (wskazuje palcem na miejsce gdzie powinno być serce) masz za dobre serce.
Zapadło milczenie, przeplatane z odgłosem bicza przyspieszającego pracę dusz. Wpatruję się w szatana nie wiedząc co mam pomyśleć, co zrobić. Szatan kiwa głową na postać za mną. Odwracam się momentalnie i widzę Śmierć. Patrzy na mnie swoimi pustymi oczodołami. W jego kościstych ustach wykrywam złośliwy uśmiech. To dobry przyjaciel Szatana.
Śmierć: Widzę, przyjacielu, że masz tu JĄ.
Szatan: Dokładnie. Wiem, że już z nią kiedyś rozmawiałeś.
Śmierć: Ooo tak. Namawiałem ją do samobójstwa, ale wiem, że jej nie chcesz.
Patrzę z przerażeniem to na jednego to na drugiego, ciągle klęcząc na podłodze i niewiele rozumiejąc.
Szatan: Nie chcę… Chyba, że… Zniszczysz jej serce.
Klęczałam jak zamurowana. Oboje się do mnie złośliwie uśmiechnęli. Zamknęłam oczy po czym otwierając je zorientowałam się, że znowu jestem na drodze na której go spotkałam.


Podnosząc się z ziemi zorientowałam się, że dalej jest noc. Przerażona tym co widziałam chciałam wyrzucić żyletkę. Jednakże ona nie chciała odczepić się ode mnie.
Przerażona tym zdarzeniem zaczęłam biec w stronę domu. Tak biegłam i biegłam, i zdałam sobie sprawę, że im szybciej biegnę tym bardziej się oddalam.

Stanęłam śmiertelnie wstrząśnięta tym wszystkim. Usłyszałam gdzieś spośród drzew szyderczy śmiech Szatana. Zauważyłam pod jednym z dębów Śmierć patrzącą na mnie i oblizującą kościste wargi. Widziałam, że to ich sprawka. Usiadłam na drodze patrząc w ich stronę. Nie przerażał mnie ich widok, jednakże wiedziałam, że nie chcą mnie z dobrym sercem. Byłam ciekawa co wymyślą. I tu nagle zdałam sobie sprawę co tak naprawdę zrobiłam wychodząc z domu. Zabiłam go… Zabiłam ojca… Nie mogąc wytrzymać jego kłótni i uderzenia mnie… Zabiłam go siedząc z nim sam na sam… Zanim matka przyjdzie… Przeraziłam się… Usłyszałam krzyk dobiegający z mojego domu. Popatrzałam na tą dwójkę. Ich uśmiech był większy. Wstałam i odwróciłam się w stronę domu.
Śmierć: Zrób to! (Śmierć wstała i zaczęła do mnie podchodzić) Zrób to! On Cię nie kocha, nie zależy mu, matka Cię znienawidzi, skończysz w więzieniu, zabij się zanim to się stanie!
 Śmierć stanęła z mojej prawej strony, szatan z lewej. Poczułam zimną rękę Śmierci na swojej prawej dłoni. Jak zahipnotyzowana poddawałam się temu co on każe mi robić. Poczułam inną zimną dłoń na swoim lewym barku. Pomimo ubrań czułam chłód. Szatan mocniej zacisnął dłoń, a Śmierć pomagała robić cięcie wzdłuż ręki, nie w poprzek. Zamknęłam oczy i odchyliłam głowę do tyłu. Czując mocniej zaciskającą się dłoń na barku wydałam ostatnie tchnienie. I wpadłam w ciemność, i znalazłam się w piekle…



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz